Zupełnie niespodziewanie i spontanicznie postanowiliśmy wybrać się na kolejną wyprawę rowerową w okolice Milicza.
A jak mawiajają starożytni Inidanie - Zwycięskiego skłądu nie ma sensu zmieniać - więc duet podróżników był dokładnie ten ten sam. 
Trasa rekreacyjna, bez spiny i z odrobiną deszczu na plecach.
Tym razem nie trafiliśmy w otoczenie Stawów Milickich, lecz uroku tej trasie nie można odmówić. 
Asfalt przeplata się na zmianę ze ścieżkami leśnymi i szutrowymi.
Milicz bardzo dobrze przygotował się do wizyty gości z jednośladami.
Na trasie jest dużo miejsc postojowych, warto zabrać kanapki i pobiwakować dłużej.
Jest pełnia lata, więc łany zbóż wyglądają poetycko, a jagodowe pola ... mniam   :D