Wyjazd na Maltę był dla mnie przede wszystkim lekcją autonomii i logistyki.
Tylko bagaż podręczny, żadnych klasycznych wycieczek, postawiłem na własny rytm: spacery, bieganie i wynajęty skuter dawał mi pełną swobodę.
Mogłem poczuć Maltę na własnych zasadach.

Najważniejsze momenty?
Zachody słońca – planowane i spontaniczne. Niemal jak sesje fotograficzne, ze zmianami kolorów w złotej godziny. 
Samo to wystarczyło by za zwieńczenie dnia, ale potem jeszcze doznania kulinanrne.

Nie był to wyjazd „od atrakcji do atrakcji”, lecz spontan i ciągła adaptacja
Właśnie dlatego Malta zostanie w mojej pamięci nie jako lista miejsc, ale jako przestrzeń, w której doświadczasz wolność, spokój i konsekwencję.

Krótkie podsumowanie w liczbach:
7 dni100 km w nogach
300 km na skuterze 
500m w morzu
500 i więcej zdjęć
setki zachwytów

Czy wrócę?
Zdecydowane tak.
Mimo zwiedzenia wyspy wzdłuż i wszerz, zostawiłem sobie kilka atrakcji na kolejną podróż.
Pomimo, że były to klasyczne 'must-see'