Zdjęcie zastępcze ©Olneo.pl
Przemyślenia na dachu
Album: | Indie |
Dodano: | 15/01/2014 |
Odsłon: | 3400 |
Komentarze: | 2 |
Choć miesiąc, choć tydzień, choć dzień, choć chwilę... warto. Warto tu być. Warto choć przez chwilę żyć atmosferą tych miast i ich ulic, w niczym nie przypominających naszych.
Tutaj chodnik utracił swą pierwotną funkcję. W miejscu tym mieszka się, śpi, pierze, gotuje, kąpie. Na chodniku wyczyścisz buty, a jeśli zajdzie taka potrzeba, oddasz je do naprawy. Na chodniku matka przygotowuje strawę, a obok garnków i talerzy, najczęściej jednak liści bananowych, dziecko załatwia jakże ważną potrzebę. Na chodniku kwitnie handel i wszelaka produkcja. Są tu ulice blacharzy, cieśli, garncarzy. Piękne, rzeźbione meble, których nie powstydziłby się niejeden salon, blaszane naczynia i kufry, wyroby z gliny – wszystko to powstaje właśnie na ulicy.
Granica między chodnikiem i ulicą jest płynna. Oficjalnie – ruch lewostronny. Faktycznie – nie można się w tym wszystkim połapać. Wszyscy po prostu jadą. Jadą lewą, prawą stroną, środkiem, byle do przodu. Jadą, wykonując slalomowe manewry między wolniejszymi pojazdami i pieszymi, między leżącymi i spacerującymi krowami. Jadą samochody – tych jest stosunkowo mało, rowery, motorowery, ryksze rowerowe i motorowerowe. Piesi. Idą. Biegną. Kluczą między jadącymi pojazdami. Klaksony. Jadą i dzwonią, trąbią. Dają znak, że jadą. Czym pojazd większy, tym ważniejszy, więc głośniej. Tego słowami oddać nie można, to trzeba zobaczyć i usłyszeć, trzeba przejść się taką ulicą.
Podziwiasz te karkołomne wyczyny szosowe. Cóż za sprawność! W całym tym chaosie nie zobaczysz żadnego wypadku czy stłuczki. Perfekcja?
Obok głównych i ruchliwych istnieją te drugo- i trzeciorzędne ulice i uliczki. Tutaj panuje większy bądź całkowity spokój. Niekiedy są one tak wąskie, że krowa krowy nie wyminie.
Można całymi dniami spacerować wąziutkimi, zacienionymi uliczkami. Muzyka, dym i zapach kadzidełek, opary z ulicznych kuchni, herbaciarni, sklepiki i siedzący w nich w kucki czy po turecku sprzedawcy.
Spacerujesz po labiryncie uliczek. Wychodzisz nad rzekę. Co rano o świcie mieszkańcy miasta i przyjezdni dokonują tu rytualnego oczyszczenia, obmywając się świętą wodą.
Na brzegu rzeki palą zmarłych, a ta przyjmuje ich popioły. Zaprawdę Święta to Rzeka. Choć wszelki syf w niej pływa, w przeciwieństwie do innych rzek, nie poczujesz najmniejszego nawet smrodu. Ciekawe.
Kraina to wielce interesująca. Miejsce, w którym człowiek przystanie i zaduma się nad samym sobą, nad sensem istnienia, nad człowieczeństwem. Przesiadując godzinami nad Świętą Rzeką, w zadumie chłonąć będziesz tą niesamowitą atmosferę. Zobaczysz palące się zwłoki, poprawiane kijem przez stróża ogniska. Bo to głowa trochę się przesunęła, a to nogę trzeba szturchnąć… I tak giną w płomieniach doczesne szczątki ludzkiego istnienia, zamieniając się w popiół. Popiół zostaje po spaleniu skóry duszy. Ona sama będzie się odradzać, przybierając kolejne powłoki.
Kraina ta nieustannie wzywa mnie! Kiedyś z pewnością i przywita. Bo jak można odmówić sobie przejścia na tamtą stronę i znalezienia się w bajce?
* * *
Krótki komentarz
- Notatkę taką napisałem siedząc na hotelowym dachu, na kolanie. Jakiś czas później znalazłem w Internecie notatkę innego gościa tej krainy. I jakie było me zdziwienie, gdy czytałem niemalże te same, co moje, słowa!
- Z premedytacją nie podałem żadnej nazwy własnej. Dla wielu krótki ten opis i lokalizacja będą oczywistością. Dla pozostałych niechaj stanowią zagadkę.
Komentarze:
30/08/2020
Tom74:
Jack , żal mi ciebie chłopie , niedość ,ze bredzisz ,bo masz fobie na hindusów to jeszcze pisać po polsku nie potrafisz . Patrzysz na świat jak ignorant bez empatii ,więc nie dziwota ,ze mieszkasz w policyjnym państwie ,który manipuluje ludżmi jak komuniści w Chinach, Panie ucywilizowany.09/03/2016