Swieta, swieta i po swietach. Te spedzilem w Laponii, w Oulu, 3 godziny jazdy od Rovaniemi. Wyjechalem z okolic Oslo, do pokonania okolo 1600 kilometrow. Po przekroczeniu granicy ze  Szwecja na wysokosci Trysil zrobilo sie bialo. Doslownie. 300 kilometrow po bialej drodze. Potem lodowe koleiny, nieodsniezone lewe pasy na odcinkach ekspresowych i autostradowych. Cale szczescie jechalem na nowych oponach zimowych. Temperatura miedzy -10 do -20 po drodze. Pierwszy nocleg po ponad 800 kilometrach w Umeå nad Zatoka Botnicka, hotel First Dragonen. Nastepnego dnia kolejne 600 kilometrow do Oulu, juz w Finlandii. Tam wynajalem apartament z....? Sauna. Finska specjalnosc i styl zycia. Tak wiec Wigilie spedzilem w saunie po przyjezdzie. Boze Narodzenie i jazda do Rovaniemi. Wiedzialem, ze to komercja, ale sam chcialem zobaczyc. Dzikie tlumy, dzikie ceny i dwie godziny swiatla dziennego. Do tego mgla. Kolejka do zdjecia z Mikolajem pewnie ze 2-3 godziny stania, troche mniej na skutery sniezne, czy przejazdzke saniami zaprzezonymi w renifery. Za torebke porostow do nakarmienia reniferow zaplacilem 35 euro. Obiad na miejscu i powrot do Oulu. Sauna. W drugi dzien swiat temperatura na plusie i lodowisko. Do tego porywisty wiatr. Nie dalo sie chodzic bez mala. Krotki spacer po centrum Oulu, mialem dosc tej slizgawki. Wyjechalem dzien wczesniej, wlasnie z powodu pogody. Zorzy nie udalo sie upolowac. Powrot znow do Szwecji i tego samego hotelu. Nastepnego dnia juz w domu w okolicach Oslo. Moja towarzyszka z Olne troche narzekala. Bylo fajnie, moglo byc lepiej, ale nie zaluje nawet jednej wydanej korony.