Majówka w Londynie, Anglia, Wielka Brytania.
Album: | Wielka Brytania |
Dodano: | 26/06/2023 |
Odsłon: | 569 |
Polubienia: | Pokaż |
Komentarze: | 0 |
Nadarzyła się okazja taniego przelotu do Stansted i bycia w Londynie, co postanowiłem wykorzystać.
Pierwszego dnia w Londynie jakaś Murzynka lat ok. 60 powiedziała do mnie 'Merci-cher' i przesadnie ustąpiła mi przejścia na pustym chodniku, co chyba miało oznaczać, że ona jest pełna litości, czyli istotą humanitarną, bo często Murzyni są bez powodu agresywni mocno zideologizowani BLM.
Potem widziałem zgon jakiegoś mężczyzny, który leżał na chodniku i udzielali mu pomocy urządzeniem do pobudzania serca, a karetka jeszcze nie przyjechała. To na głównej ulicy, przed jakimś hotelem, albo luksusowym sklepem. Zgromadzili się gapie, ja zdobiłem zdjęcie za co jedna kobieta skarciła mnie spojrzeniem, jakby chciała mi dać znać, że takich nieszczęść się nie fotografuje. Właściwie miała rację.
Dalej był protest dwóch facetów przed sądem najwyższym z banerami i dużą kamerą na trójnogu. Nikt nie interweniował, a w Polsce mieliby minimum policję na karku i areszt, a potem zapewne wyrok za zakłócanie porządku. Anglia jest tolerancyjnym państwem prawa. Na ich banerach było zaś, że są łamane podstawowe prawa człowieka przez brytyjskie sądownictwo, bo chyba jeden z nich nie otrzymał prawa opieki nad dzieckiem. Z wyglądu nie wzbudzali zaufania ani nie udało im się zgromadzić gapiów.
Potem zauważyłem źródełko ogólnodostępne z czego skorzystałem. Takie ujęcia budowano dawniej w miastach, aby ludzie mieli możliwość picia czystej wody nawet w centrum miasta. Obecnie są w większości nieczynnym zabytkiem, jako relikt dawnych działań socjalnych. Czasami zdobione ornamentami i mosiądzem z epoki.
Nieco dalej ustawiła się długa kolejka dobrze ubranych osób, co wyglądało dosyć ciekawie. Kiedy przechodziłem obok zobaczyłem, że to do baru z kanapkami, w cenie po 2 funty, co oznaczało korzystną ofertę, a Brytyjczycy są bardzo oszczędni, dlatego kolejka miała kilkadziesiąt osób. Poza tym, to była pora lunchu, który jest spożywany tradycyjnie na mieście. Ja też chętnie bym coś zjadł, ale nie zamierzałem czekać, w zamian zadowoliłem się własnymi kanapkami w pobliskim parku, których w Londynie jest mnóstwo, stanowią one dziedzictwo UNESCO. Niektóre zaprojektowane tak, że przypominają swoją egzotyką dżunglę z wieloma wyjątkowymi okazami roślin tropikalnych.
W dalszej części spaceru zauważyłem ogłoszenie zarządu dzielnicy o możliwości zgłaszania własnych pomysłów w związku z przebudową mającą na celu zwiększenie estetyki i ekologiczności poprzez nasadzenia drzew. Tak przyjazne działania przejawia prawdziwa demokracja. Z kolei pod koniec dnia, gdy już wyjeżdżałem na lotnisko był protest przeciwko miejskiej ekologii, żeby nie wprowadzać ULEZ (stref bez emisyjnych do miasta). Protestujący stali z żółtymi tablicami na środku skrzyżowania, aby nie tamować ruchu, mieli wypisane hasła i swoją stronę internetową. A przejeżdżający obok kierowcy spontanicznie wyrażali swoje poparcie krótkimi trąbieniami bez zatrzymywania się. Z ledwością zdążyłem zrobić zdjęcia, bo nie byłem przygotowany na tę sytuację. To dziwne, że ktoś chce Londynu pełnego spalin i agresywnej motoryzacji, zamiast miasta z parkami z ładną przyrodą jako miejsca przyjaznego ludziom.
Innego dnia podczas spaceru wzdłuż Tamizy natknąłem się na kilka ciekawych zabytków jak na przykład staroegipski obelisk przywieziony w XIX w. z Heliopolis, czy średniowieczną warownię Tower, która była zbrojownią, fabryką dział, skarbcem Korony i więzieniem jednocześnie, a wszystko opisane nawet po polsku na tablicach informacyjnych wokół. Także sama Tamiza jest dosyć interesująca turystycznie, bo wzdłuż niej znajduje się wiele zabytków, parków, restauracji połączonych ciągiem spacerowym, który jest mniej znany i mało uczęszczany przez turystów, skupiających się głównie punktowo przy większych atrakcjach. (Kto by chodził kilka km wzdłuż rzeki?) Na jednym z luksusowych osiedli z widokiem na Tamizę zaparkowano biały ukraiński samochód, co świadczy, że nasi wschodni sojusznicy już tam mieszkają.
Spacer wzdłuż Tamizy i zwiedzanie okolicznych zabytków. Polecam weekendowy wyjazd do Londynu każdemu kto chce zobaczyć trochę normalności i ma zbędne 500 zł, chociaż ceny w sezonie turystycznym mogą wzrosnąć. Cała sztuka polega na wynajdowaniu korzystnych ofert, których nie brakuje.