Floryda grudzień 2017.

Świąt gwiazdkowych już od wielu lat nie spędzamy w domu. Tak więc i w tym roku szukaliśmy ciekawych ofert na wyjazd. Znaleźliśmy - Floryda Orlando z London Gatwick, w pakiecie: przelot, hotel Double Tree by Hilton i samochód, 2 tygodnie ( cena nieziemska 874GBP czyli 4,200 polskich złotych!!! na osobę). Pewnie nie chce się wam w to wierzyć, ale tak to jest zawsze kiedy wybiera się terminy nie atrakcyjne dla innych tzn. 2 tygodnie przed świętami (powrót w 1 dzień świąt). Większość turystów albo chce zostać przez całe święta, albo i święta i nowy rok, dlatego też termin ten jest tak atrakcyjny cenowo, gdyż nie ma na niego wielu chętnych. My nie jesteśmy tradycjonalistami i nie żyjemy według polskich świąt więc termin nigdy nie stanowi problem. Chcemy po prostu jak najwięcej zobaczyć, doświadczyć i posmakować w naszym życiu. Dlatego też pracujemy po to by żyć, a nie na odwrót!!!
Tak więc 11 grudnia z lotniska Ławica w Poznaniu wyruszyliśmy na naszą kolejną wyprawę do USA. Wizzair do Luton, potem autobus na stację kolejową, a następnie trochę ponad godzinę jady pociągiem i jesteśmy na lotnisku Gatwick.
Lot Gatwick – Orlando z Virgin Atlantic trwał 9,5 godz. Takim oto sposobem po 25 godzinach w drodze (licząc od wyjścia z domu), wreszcie wylądowaliśmy szczęśliwie w Orlando (lotnisko wyglądało bardzo świątecznie i oczywiście bardzo „Disneyowo”), odebraliśmy autko, a w zasadzie wybraliśmy sobie z wielkiego, piętrowego przy lotniskowego parkingu (kto był wie o czym mówię) i ruszyliśmy do naszego hotelu który mieścił się przy Sea World na International Drive.
Pierwszy dzień postanowiliśmy spędzić na sentymentalnej wyprawie do Daytona Beach, gdyż jak już wspomniałam wcześniej nie jest to nasz pierwszy raz w tym kraju (od 15 lat jeździmy regularnie, z małą przerwą – 3 letnią, kiedy to ruszyliśmy w Azję). Ruszylimy więc naszym prawie nowiutkim Nissanem (bo miał zaledwie 600km przejechane) na Inernational Drive, potem na Interstate 4, na wschód w kierunku East Coast of Floryda czyli wschodniego wybrzeża. Było cudownie – romantyczny spacer na plaży, pogoń za mewami, krótka przerwa na ławeczce, aby wystawić buzię w stronę słońca i wsłuchać się w szum oceanu. Potem podziwianie widoków z pomostu, tam też przerwa na koktajl, niestety owocowy, gdyż z naszej dwójki to ja jestem kierowcą (mąż jednak jest świetnym nawigatorem – tylko mapa w ręku bez GPSa, ciekawe, prawda? …. w dzisiejszych czasach, a jednak, da się!). Poznaliśmy też kilka fajnych osób, z którymi rozmawialiśmy o naszych podróżach i wakacyjnych planach. Tutaj jest bardzo łatwo nawiązać znajomości, każdy się uśmiechnie, zagada … i już!!! Potem nastąpiło to na co czekałam przez ładnych parę lat – doświadczenie, które chciałam powtórzyć tzn. jazda samochodem po plaży!!! Tak dobrze, słyszycie (oczywiście nie na wszystkich plażach, ale tutaj w Daytona można i skorzystaliśmy z tego. „Amerykańce” są tak wygodne, że nawet na plażę muszą zajechać autkiem, zaparkować, i zrobić sobie piknik. Nie mogliśmy też pominąć atrakcję jaką jest tor wyścigowy Daytona International Speedway, a na drogę powrotną wybraliśmy coast line road choć jest dłuższa, ale za to jakie widoki!
Dzień następny postanowiliśmy przeznaczyć na Disneyworld – magiczne parki Walta Disneya –„Where the dreams come true” – tzn. ”Gdzie spełniają się marzenia”. Zakupiliśmy więc bilet na 6 dni (parków jest 6, a teren to 122km2), gdyż wiedzieliśmy z doświadczenia, że nawet 1 cały dzień na 1 park to za mało, szczególnie teraz w okresie świątecznym, kiedy to jest o wiele więcej dodatkowych atrakcji. Decyzja mogła być tylko jedna: Magic Kingdom odwiedzimy jako pierwszy park. Uwielbiam to miejsce, zkładam uszy Myszki Miki (tutaj ludzie umieją mieć dystans do siebie, noszą co im się chce i wyglądają jak chcą …. gruby , chudy to co, nieważne …. liczy się dzień!) i cieszę się jak dziecko korzystając ze wszystkich rajdów, rollerkosterów, muzycznych show i wielu zabaw, które oferuje park. Tu zapomina się o wieku, problemach, o tym, że coś nam się nie podoba, czy coś nam nie wyszło…… tutaj człowiek tak po prostu jest szczęśliwy. Niektórzy powiedzą: strata czasu lepiej coś pozwiedzać, ich wybór. Ja prawie zawsze zahaczam o Disneyworld czy tutaj na Florydzie czy Anaheim w Kalifornii, czuję się tu szczęśliwa i zapominam o bożym świecie, a znajduję w sobie to wewnętrzne dziecko, dziecko które za czasów komunistycznych w naszym kraju nawet nie mogło o czymś takim pomarzyć. Tutaj czujesz się jak w baśni, jakbyś wszedł do książki/bajki którą właśnie czytasz swojemu dziecku i brał udział w przygodach bohaterów. Tak więc- twój wybór, a to był mój, niezapomniany!!!
Kolejny dzień, kolejna przygoda z parkami Disneya tym razem Animal Kingdom. „Alive with Magic”, explore las tropikalny z dzikimi afrykańskimi zwierzętami, wybierz się na Safari Expedition wielkim trakiem, doświadcz Avatar rajd w 3D (nowy, niesamoity rajd, czujesz jakbyś latał na Banshee przez nasyconą kolorami i barwami krainę Pandora; czujesz zapach wody, powietrza, kwiatów, amazing experience!) , możesz też skorzystać z rolerkostera Everest (dla niektórych przerażające, dla mnie good fun i nie trzeba stać godzinami w kolejkach wystarczy pójść do single ride line czyli kolejki dla pojedynczych osób i tak można pojeździć wiele razy!!!). Można też cofnąć się w czasie i zobaczyć Land of Dinosaurs, który również oferuje wiele rajdów…… po prostu: bądź szczęśliwy, jedz, pij, śmiej się, tańcz … a co tam!!! Ten park odwiedziliśmy dwa razy, gdyż nie da się wszystkiego ogarnąć na spokojnie w ciągu jednego dnia, a jest na tyle fascynujący, aby mu poświęcić więcej czasu.
Dalej zwiedziliśmy MGM Studios lub (jak kto woli) Hollywod Studios. Kolejny super dzień z wieloma show`s, rajdami, przedstawieniami i wspomnieniami, których nigdy się nie zapomni.
Kolejny dzień postanowiliśmy zwiedzić Orlando m.in. Orlando Eye ze spektakularnym widokiem na miasto oraz Wonder Works. Przez przypadek trafiliśmy również do Wioski Santa Claus czyli Świętego Mikołaja, gdzie kursowała „ciuchcia” czyli mała kolejka parowa. Nawet udało nam się odnaleźć naszą ulubioną indyjską restaurację z przed paru lat, gdzie delektowaliśmy się chicken tikka masala, bombay aloo i mango lassi……
Zjeździliśmy wschodnie i zachodnie wybrzeże Florydy czyli East and West coast.
Wyruszyliśmy przed siebe z myślą o dotarciu do Cocoa Beach, która zajęła trzecie miejsce w rankingu plaż na Florydzie. "Kakaowa plaża" jest idealna dla ludzi lubiących aktywnie spędzać wolny czas. Można tu upawiać narty wodne, parasailing, kajaki i jet ski. Super relaksacyjny dzień na pięknej plaży, w otoczeniu miłych ludzi i ciekawych, nowych doświadczeń.
Dzisiaj zwiedzamy Golf of Mexico, zachodnie wybrzeże. Spokojna, relaksująca jazda samochodem i zatrzymywanie się co rusz, aby zobaczyć czy sfotografować widoki. Miło spędziliśmy czas w St. Petersburg spacerując po plaży i robiąc fajne zakupy „tishertowe”. Dalej ruszyliśmy w długą drogę do Clearwater, gdzie znajduje się jedna z najpiękniejszych plaż Florydy (white,sandy beach). Lunch zjedliśmy w greckiej restauracji z widokiem na ocean oraz rozmowach z przemiłą kelnerką, greczynką, która mieszka tu od 40 lat. W drogę powrotną udaliśmy się słynnym Sunshine Skyway Brigde.
Kolejny dzień wyruszyliśmy zobaczyć dziką, nie zamieszkałą Florydę – na bagna. Dotarliśmy do Wild Floryda w Lake Cypress, gdzie zakupiliśmy jazdę airboat po bagnach. Szybka, głośna, charcząca łódź (jak w filmach) wiedzie nas przez wodorosty, trawę morską i inne mniej określone rzeczy, widzimy aligatory w ich naturalnym środowisku, wow!!! Widok zapiera dech w piersi; naturalne środowisko wielu gatunków ptaków, no i te aligatory zwane przez Amerykanów „gatory” (lubią upraszczać swój język). Wieczorem tego dnia pojechaliśmy do Disney Springs czyli takie przedmieścia, gdzie wzięliśmy udział w niesamowitym, niepowtarzalnym przedstawieniu Cirque du Soleil. Nie będę się tu rozpisywać (wszystko znajdziecie w necie). Dodam tylko od siebie, pomimo dość wygórowanej ceny naprawdę warto to zobaczyć, tym bardziej, że się przecież tu jest, a taka okazja może się nie powtórzyć. Ponieważ nie planowaliśmy nic konkretnego na wigilię to był to dla nas taki prezent, taka namiastka świąt.
Prawie bym zapomniała o kolejnym wspaniałym parku Disneya, który odwiedziliśmy dwa razy, a mianowicie Epcot. Epcot to park w którym przechodzisz z kraju do kraju, doświadczając uroków danego miejsca, sklepów z towarami z danego kraju i oczywiście live show`s, czyli przedstawienia reprezentujące dany kraj i obyczaj; i tak np.: Wielka Brytania – występ grupy śpiewającej utwory The Beatles, Maroko – taniec brzucha, ale najbardziej uśmiałam się w Niemczech, kiedy to grupa muzyków zaśpiewała „kaczuchy”, ruszyłam więc w tan, a za mną pozostali. Potem tłumaczyłam, że mieszkam „next door to Germany” i mamy u siebie identyczną piosenkę. Śmiechu i wygłupów przy tym co nie miara, tym bardziej, że byliśmy po Meksyku, a co się z tym wiąże Margerita – oczywiście!!! Teren jest w kształcie koła, na środku jest jezioro, które w nocy rozbłyska barwną fontanną fajerwerków, a idąc po kolei przechodzi się przez: Meksyk, Norwegia, Chiny, Niemcy, Włochy, USA, Japonia, Maroko, Francja, UK, Canada. Nie musisz odwiedzać tych krajów, wystarczy odwiedzić Epcot na Florydzie! hahaha …. Tak więc kolejny happy/szczęśliwy, smiley/uśmiechnięty i sunny/słoneczny dzień za nami i ostatnia szansa na założenie bajkowych uszów Myszki Mini.
Kolejny słoneczny dzień – jedziemy więc wzdłuż wschodniego wybrzeża, zaczynając od Cocoa Beach po Melbourne (nie Australia haha) przez Georgina Beach, mijamy Patrick Airforce bazę, Satellite Beach, Indian Harbor Beach, Indialantic. Z Melbourne ruszyliśmy w głąb lądu przez bagienne tereny, gdzie prawie nikt nie mieszka, od czasu do czasu pojawiają się przyczepy mieszkalne bądź małe miasteczka. Wieczór spędziliśmy w Diseny Springs wsłuchani w muzykę kolęd i piosenek świątecznych, które wszyscy razem śpiewaliśmy. Bardzo miła atmosfera, wszyscy są swobodni, uśmiechają się, ściskają, składają życzenia.
Dzień naszego powrotu ( a w zasadzie połowa tego dnia) tj. 25 wylegiwaliśmy się przy naszym hotelowym, podgrzewanym basenie, pływając i łapiąc ostatnie promyki słońca, aby powspominać w naszym zimowym klimacie.
Orlando Inernational Airport – auto oddane (bardzo szybko to idzie, jak taśmociąg prawie), ostatnie zakupy suvenirowe, mały lunch i czekamy na nasz ośmio godzinny lot do Londynu Gatwick.
Zmienimy lotnisko na Luton i znanymi liniami Wizzair wracamy do domu. Kolejna przygoda za nami, ale jeszcze tyle przed ….. wszystko się może zdarzyć, trzeba tylko bardzo chcieć, a potem przełożyć chęci na czyny ……
Pozdrawiam wszystkich podróżników i życzę niezapomnianych wrażeń!
P.S. Nie ma tu opisu zwiedzania Miami czy Florida Keys, gdyż była to inna grudniowa wyprawa w 2012 połączona z Cruise Ship po Bahamas i Karaibach, więc …. do następnego wpisu, drodzy podróżnicy!!!



Disneyworld - wszystkie parki Universal Studios, Bush Garden-Tampa,
Orlando, Daytona Beach, St.Agustine, Kennedy Space Centre, Wild Floryda - airboat
Golf of Mexico, czyli zachodnie wybrzeże: St.Petersburg, Clearwater - sandy beach,
Wschodnie wybrzeże,m.in Cocoa Beach.
Album podróżnika

Kornelia

Dodano albumów: 1
2023-08-15 19:10:57
Album podróżnika

Piotr

Dodano albumów: 2
2019-12-25 20:53:43
Album podróżnika

Tomek

Dodano albumów: 6
2014-01-15 01:20:48
Album podróżnika

Piotr

Dodano albumów: 2
2018-03-18 20:56:04
Ta strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki mechanizmu przechowywania lub dostępu cookie w Twojej przeglądarce.