Zdjęcie zastępcze ©Olneo.pl
USA - 7 Stanów w 12 dni
Album: | Stany Zjednoczone |
Dodano: | 06/02/2016 |
Odsłon: | 4263 |
Komentarze: | 1 |
Kreta - wyspa o bogatej historii i kulturze
Zakynthos " Fior di Levante" - Kwiat Wschodu
Dominikana - rajska wakacyjna wyspa
USA - 7 Stanów w 12 dni
Islandia - "The Land of fire and ice "
Kopenhaga - wakacyjny weekend
Azja - egzotyczna przygoda / Wietnam cz.1
Azja - egzotyczna przygoda / Kambodża, Malezja cz.2
Wielkanocny wypad na weekend do Sztokholmu
Wyprawa do Azji: Tajlandia i Laos
Lizbona - szybki weekend
Florida - The Sunshine State
Bruksela - krótki, tani weekend
1 dniowy wypad do Londynu - dobre rady!
Sydney i okolice
Witam Wszystkich Podróżników
Postanowiłam podzielić się z Wami moją niesamowitą wyprawą do USA,która to miała miejsce we wrzesniu 2014.
Dołączyliśmy wraz z mężem do grupy pasjonatów koleji parowej tzw. "ciuchci" i tym oto sposobem zobaczyliśmy miejsca o których nam się nie śniło, o których zwykły turysta nawet nie pomyśli,a zapewne nie są one"number one" na liście miejsc do zwiedzania.
Była to dzika,prawdziwa Ameryka;małe,senne miasteczka,pełno lasów i jezior,majestatyczne góry Appalachy,kręte drogi,zielone doliny i oczywiście mieszkańcy....ludzie,którzy to mieszkają w przyczepach kempingowych,ciężko pracują w tartakach,a śniadania jedzą tak obfite,że nie dziwi fakt koszulek 6XL w sklepach. To "real Ameryka",a nie żadne tam Hollywood!
Wyprawa była bardzo intensywna,wręcz niesamowita,gdzyż zaliczyliśmy 7 Stanów w 12 dni - nieprawdopodobne, a jednak....
Opowiem może po kolei
Nasza wyprawa zaczęła się w Londynie,gdzie z Heathrow lecieliśmy z Virgin Atlantic do Nowego Yorku na lotnisko JFK.Podróż trwała ok 8,5godz,bez turbulencji,za to ze świetną rozrywką na pokładzie ( filmy,gry muzyka,seriale itd ). Miałam ważną visę i nie był to mój pierwszy raz w Stanach ( od 10 lat podróżuję regularnie ) tak więc na kontroli paszportowej nie miałam żadnych problemów ( bo jak dobrze wiemy visa nie daje gwaracji wjazdu do kraju ).
Odebraliśmy więc bagaże i wcześniej wynajęte autko i ruszyliśmy na zachód do miasteczka Scranton. Jest to szóste co do wielkości miasto Pennsylvanii z siedzibą powiatu w Lackawanna County.Oczywiście główną atrakcją ( ze względu na temat przewodni tych wakacji ) jest Steamtown National Historic Site z kolekcją parowozów i wagonów towarowych i pasażerskich.Scranton typowe amerykańskie miasteczko liczące ok 76 000 mieszkańców. Zatrzymaliśmy się w przepięknym hotelu ( dawny dworzec kolejowy ) Radisson Lackawanna Station. Hotel znajduje się w centrum miasta więc mieliśmy blisko do głównych atrakcji jak np: Centrum Kultury,Universytet,Skansen kolejowy Steamtown i Electric City Trolley Museum.
Kolejny dzień to kolejna przygoda.Tym razem zatrzymaliśmy się w Ramada Inn w New Hope ( nadal Pennsylvania ). New Hope czyli Nowa Nadzieja to małe miasteczko w powiecie Bunks County położone na zachodnim brzegu rzeki Delaware. Główną atrakcją miasteczka jest New Hope & Ivyland Railroad. Relaksując się podczas jazdy przez wzgórza i doliny koleją
parową doświadczamy z pierwszej ręki dzwięku i pary, stukotu i gwizdu, czujemy złotą erę parowozów, cofamy się w czasie do podróży po szynach jaką odbywali nasi rodzice,dziadkowie,pradziadkowie.....
Dalej zwiedzamy Flemington - miasto w powiecie Hunterdon County, w stanie New Jersey. Główną atrakcją jest tu Black River & Western Railroad ( Czarna Rzeka i Zachodnia Kolej ).
Następne miejsce na naszej liście to Strasburg, gdzie poczuliśmy się jak by czas stanął w miejscu, a wszystko z powodu zamieszkałej tu spoleczności Amiszów. Najstarsza wspólnota Amiszów żyje właśnie tu w hrabstwie Lancaster.Amisze żyją w odizolowanych wspólnotach, posługują się dialektem germańskim i nie akceptują nowoczesnej techniki.Nie korzystają z elektryczności,samochodów,telewizji,nowoczesnych wynalazków. Praktycznie wszyscy zajmują się rolnictwem i rzemiosłami z nim związanymi. Amisze nie wysyłają dzieci do szkół publicznych,jako pacyfiści nie służą w wojsku, poruszają się tzw: buggy tj bryczka z koniem. Są to ludzie szanujący tradycję,religię,siebie nawzajem;są bardzo pracowici i odpowiedzialni.
Miałam okazję porozmawiać z Panem Aronem, który wiózł nas tym swoim buggy po okolicy i opowiadał o życiu swojej społeczności. Niesamowita przygoda, a w szczególności dla mnie,gdyż, gdy padło pytanie kto chce usiąść obok P.Arona i powozić konie...ja byłam pierwsza!... i takim oto sposobem jakaś nowoczesna Amiszka hahaha w dżinsach powoziła bryczkę....Niesamowity jest również kontrast na ulicach kiedy to np: samochód ustępuje drogi bryczce lub mija je po drodze.
Zatrzymaliśmy się w pobliskim Birdinhand w hotelu Amish View Inn and Suite. Wyobrazcie sobie jakie było moje zdziwienie,gdy za oknem rozciągał się widok inny niż zwykle....niekończące się pola kukurydzy, którą to uprawia cała społeczność Amiszów. Oczywiście żartuję; nie byłam zdziwiona, wiedziałam o tym, ale i tak nie jest to widok, którego spodziewasz się zobaczyć z hotelowego okna.
Oprócz gminy Amiszów zwiedziliśmy ( a jakżeby inaczej ) Strasburg Rail Road i Railroad Museum of Pennsylvania. Miasto jest często nazywane " Train Town USA " z powodu wielu atrakcji kolejowych w okolicach.
Dalej było Wilmington największe miasto w stanie Delaware , gdzie główną atrakcją jest Wilmington & Western Railroad.
Następny dzień to wyprawa do Durbin i Cass. Tak więc mkniemy autkiem przez drogi gór Appalachy podziwiając widoki, no chyba,że jest się kierowcą ( to ja ) i trzeba się skupić, aby jakiś misiek nie wyskoczył na jezdnię...Jesteśmy gdzieś w połowie drogi i zatrzymujemy się w małej przydrożnej knajpce ( in the middle of the nowhere ), bo nic innego nie było przez wiele mil i tak jak w amerykańskim filmie ( nie żartuję! ) 5 głów, które tam siedziały przy barze obróciły się w stronę drzwi, spoglądając kto wchodzi; nikt nie spodziewał się w tym miejscu turystów. Pomyśleliśmy więc szybko WC, jakaś kanapka na wynos i ruszamy w drogę, bo nie chcemy wylądować w kolejnej części filmu " Teksańska masakra piłą mechaniczną" hahaha- trochę przesadziłam, no ale fakt faktem scenka jak z filmu. Mijamy po drodze tzw domy,a raczej przyczepy kempingowe z walającymi się wszędzie zużytymi oponami samochodowymi i napisy: " NO TRESPASING ";jakby ktoś w ogóle chciał tam wchodzić. Po emocjach podróży docieramy na miejsce. Ponieważ mamy swoje autko ( grupa jedzie autokarem ), jesteśmy zawsze trochę szybciej na miejscu i mamy więcej czasu na rekonesans.
Cass leży przy rzece Greenbrier w powiecie Pocahontas,West Virginia.Miejscowość liczy sobie zaledwie 52 mieszkańców, a atrakcją turystyczną jest tutaj oczywiście parowozownia z " ciuchciami ": Cass Railroad State Park .Jazda parowozem ( który kiedyś przwoził drzewo ) trwa ok 5 godz.Delektując się pięknem dzikiej przyrody docieramy na Bold Knob ( 4842m. ; drugi najwyższy szczyt w West Virginia ) i podziwiamy spektakularny widok na zatopioną w słońcu dolinę.
Durbin leży w powiecie Pocahontas, West Virginia w gorach Appalachy, 26 mil na zachód od Monterey.Liczy sobie 293 mieszkańców i słynie z Scenic Rail Durbin Depot. Miejscowość jest niesamowita! Znowu cofam się w czasie ( prawie do naszego minionego systemu ).Czujesz się tam jak na Alasce,pełno lasów,góry, kilka domów,1 długa ulica, 1 pub, 1 fryzjer, 1 supermarket, a w nim długie metalowe półki,prawie puste!, uff to nie Ameryka,którą znam...Na półkach jedynie produkty w puszkach lub z długą datą ważności, i napoje w plastikach , i to wszystko. Ludzie po prostu mieszkają daleko, w górach,przyjeżdżają raz na miesiąc na duże zakupy i kupują rzeczy,które można przechowywać,które się nie psują.....wow!!! - widok jak z innej bajki. Tak samo ludzie, delikatnie mówiąc innej urody.To nie S.F. czy L.A.; ludzie naprawdę bardzo otyli, a niektóre kobiety nie różnią się od mężczyzn,nosząc przysłowiowe 6XL t shirty; oczywiście nie wszyscy, nie chcę tu generalizować, jednak sporo takich osób widziałam podczas tej wyprawy i trochę mnie to zszokowało.Pomimo to dobrze jest zobaczyć tą prawdziwą Amerykę,a nie tą telewizyjną z "Dynastii" .
W drodze do kolejnego punktu czyli Marietta w Ohio zahaczyliśmy jeszcze o Green Bank W.V.,gdzie znajduje się największy w świecie w pełni sterowalny Radioteleskop, który jest częścią National Radio Astronomy Observatory. Jest to również największa na świecie lądowa konstrukcja ruchoma. Marietta,hotel Lafayette.Małe 15000 miasto z siedzibą powiatu w Washington County, w stanie Ohio, przy ujściu rzeki Muskingum.
Następne miejsce to perełka naszej hobbystycznej wyprawy Sugarcreek w Ohio - Locomotives at the Age of Steam Roundhouse,którego właścicielem jest Jerry J. Jacobson, bardzo majętny pan,który w przeciągu zaledwie kilku lat wybudował swoją własną parowozownię, która działa i funkcjonuje jak prawdziwy tego typu obiekt z ciągle uruchamianymi lokomotywami.
Dalej to Western Maryland Scenic Railroad,kolejka w mieście Cumberland w stanie Maryland, kursująca do Frostburg w powiecie Allegany County.
Frostburg zwiedzaliśmy starym tramwajem i myśląc,że widziałam już tu wszystko zauważyłam bar o nazwie: Fatboy`s Pizza Snack - no cóż...patrząc na gabaryty mieszkańców nie ma się co dziwić.
Ostatnim punktem całej naszej grupy było New Freedom w powiecie York w stanie Pennsylvania: Steam into History.
Miejsca te w większości były związane z parowozami, ale mieliśmy też okazję porozmawiać z ludzmi,poznać życie mieszkańców małych miasteczek,dowiedzieć się ciekawostek historycznych,pożartować i wypić piwko w barze.
I na tym kończy się nasza współpraca z grupą entuzjastów parowozów.Jednak zostajemy w Stanach jeszcze parę dni i korzystając z odpowiedniej lokalizacji ( gdyż prawie zatocztliśmy koło ) postanawiamy zrobić coś nierealnego i zaliczyć 4 duże miasta wschodniego wybrzeża tj:Baltimore, Washington D.C., Filadelfia, New York City w 5 dni ( przy czy 5 ostatni, to dzień naszego powrotu ).Jest to możliwe tylko dzięki dobrej komunikacji miedzy tymi miastami linią Amtrak, no i oczywiście Red Buses ( czerwone autobusy turystyczne ). Zatrzymaliśmy się więc na 2 noce w Baltimore,gdyż leży ono zaledwie 60 km od Washingtonu i bylo naszą bazą wypadową.Pierwszego dnia zwiedzaliśmy Baltimore czym i jak się dało; a więc: starym tramwajem na kółkach, pieszo i wodną taksówką.
Baltimore jest największym miastem w stanie Maryland i wraz z Wshingtonem tworzy jeden obszar metropolitalny. Miejscowość zamieszkana była pierwotnie przez Indian Susquehannock, zasiedlona przez kolonistów brytyjskich w 1661r,otrzymała prawa miejskie w 1972r, w tymże roku nadano mu nazwę Baltimore na cześć ówczesnego Gubernatora Maryland Lorda Baltimora. Miasto leży nad zatoką Chesapeake i jest typowo przemysłowym miastem. Dominującym widokiem są ceglane budynki z wysokimi kominami. Jest to miasto portowe więc poszliśmy najpierw zwiedzać Marinę. Dotarliśmy do Inner Harbor, gdzie spacerowaliśmy, robiąc fotki zacumowanym tam historycznym statkom m.im: USS Torsk ( łódz podwodna z II W.Ś. ) lub też USS Contellation ( zbudowany w 1854r ), oraz Lightship Cheaspeake. Idąc dalej natknęlismy się na Pomnik Katynia ( co było nieco zaskoczeniem ),ale po sprawdzeniu w necie, że 2,8% mieszkańców Baltimore deklaruje pochodzenie polskie;więc teraz to ma sens.Obiadek zjedliśmy w polskiej restauracji " Krakus Deli " i muszę przyznać, że pierogi ruskie smakowały równie dobrze jak te robione przez moją mamę.Był to bardzo udany dzień. Sporo zwiedziliśmy,więc szczęśliwi,choć bardzo zmęczeni wróciliśmy do hotelu i padliśmy "jak mrówki",gdyż jutro czeka nas kolejny dłuuugi dzień.
Dzień następny to Washington D.C.,gdzie w godzinkę dotarliśmy pociągiem Amtrak.Jechaliśmy z bagażami,które to zostawiliśmy w przechowalni na dworcu i ruszyliśmy " w miasto". Oczywiście wsiadamy w Red Bus i zwiedzamy po kolei: Capitol, Biały Dom, National Mall ( Washington Memorial ),Instytut Smithsonian,Pomnik Lincolna i Sadzawka Lustrzana, Pomnik Weteranów Wojny w Korei, Jefferson Memorial, Vietnam Veterans Memorial, Cmentarz Narodowy w Arlington,Pentagon.Oczywiście nie mieliśmy czasu,aby wszystko dokładnie zobaczyć tylko w niektórych miejscach wysiadallśmy z autobusu, a inne tylko fotografowaliśmy przejeżdżając ,ale...po pierwsze była to kolejna nasza wizyta, a po drugie i tak dużo zobaczyliśmy " we were in touch with the city". Washington D.C. czyli Dystrykt Columbi to założona 16 lipca 1790r stolica Stanów Zjednoczonych. Washington leży na północnym brzegu rzeki Potomak, graniczy ze stanami Virginia ( pół - zach ) oraz Maryland ( z pozostałych stron ). Nazwę swą zawdzięcza pierwszemu prezydentowi USA, którym był George Washington. W mieście znajduje się 174 placówek dyplomatycznych, nadzór nad miastem sprawuje burmistrz z 13 osobową radą miejską.
Póznym wieczorem, z bagażami docieramy do hotelu w Filadelfii. Kolejny dzień - kolejna przygoda! Jak zwykle i to miasto zwiedzmy Red Busem.Główną atrakcją miasta jest Dzwon Wolności, budynek Independence Hall, Dom Betsy Ross, Franklin Institute,University of Philadelphia. Philadelphia to miasto na pół - wsch wybrzeżu USA w stanie Pennsylvania, u ujścia rzeki Delaware do Atlantyku.Europejczycy na tych ziemiach pojawili się w XVIIw . Było to również największe miasto USA ( dziś 5 miejsce w kraju ) i jego pierwsza stolica aż do utworzenia Washingtonu. To właśnie tu powstają pierwsze banki,muzea, szpitale pediatryczne czy ogrody zoologiczne. Powstaje tu wiele ideii związanych z rewolucją i niepodległością Stanów Zjednoczonych. Philadelphia to miasto żywej historii. To stąd G.Washington ruszył do walk o niepodległość kraju.Duży wkład w rozwój miasta miała działalność Benjamina Franklina. Nazwa Philadelphia wywodzi się z greki i oznacza "braterską miłość".Popularnie jednak stosowane nazwy to " Philly " oraz " The City of Brotherly Love " ,czyli Miasto Braterskiej Miłości.
Następnego dnia ruszamy ( też pociągiem ) do NYC, miasta które tętni życiem,nigdy nie śpi i uważane jest za " światową stolicę ".
Zatrzymaliśmy się w centrum,gdyż następnego dnia wracamy do kraju.Od razu ruszyliśmy na Time Square i po pysznym objadku w TGI Friday ruszyliśmy na nocne zwiedzanie miasta.
NYC kojarzy nam się z filmem "Kevin sam w Nowym Yorku", z zamachem terrorystycznym z 11 września 2001 na WTC, z Central Parkiem ( zielone płuca miasta), ze znanym i lubianym serialem " Sex in big city , z Piątą Aleją i jej luksusowymi butikami, z Rockefeller Centre , z Wall Street, ze Statuą Wolności ( wspaniały francuski prezent dla USA przedstawiający Boginię Wolności, która wita imigrantów przybywających do kraju,gdzie jak w piosence Bruc`a Springsteena - American Land, chodniki wysadzane są diamentami, a z kranów całe noce płynie piwo ), z drużyną baseballową New York Yankees, Mostem Bruklińskim, z Empire State Building ( 86 piętro- observatory deck ),z Time Square czyli The Crossroads of the World na skrzyżowaniu Broadwayu i Siódmej Alei. ... i to wszystko mniej wiecej udało nam się zobaczyć tzn. wykupiliśmy bilety na water taxi i w ten sposób mieliśmy inną perspektywę miasta. Był to nasz kolejny pobyt w tym mieście więc ten ostatni dzień naszej wyprawy w NYC to taka wisienka na torcie na zakończenie tak udanych wakacji.
Na koniec lista danych z mojej podróży ( spójrz na mapę ):
Day 1 - JFK ( New York ) 200 km West to
Scranton ( Pennsylvania )
Day 2 - Scranton 180 km South to
New Hope ( Pennsylvania )
Day 3 - New Hope 30 km East to
Flemington ( New Jersey ) returning to New Hope
then 120 km West to
Strasburg ( Pennsylvania )
Day 4 - Strasburg 75 km East to
Wilmington ( Delaware ) 150 km South to
Catonsville ( Maryland )
Day 5 - Catonsville 330 km South West to
Durbin ( West Virginia ) 25 km South to
Cass ( West Virginia )
Day 6 - Cass 320 km North West to
Marietta ( Ohio )
Day 7 - Marietta 160 km North West to
Sugarcreek ( Ohio ) 200 km South East to
Washington town ( Pennsylvania )
Day 8 - Washington town 200 km South East to
Cumberland ( Maryland ) 190 km East to
Sykesville ( Maryland ) 80 km North East to
Shrewsbury ( Pennsylvania )
Day 9 - Shrewsbury 15 km South to
New Freedom ( Pennsylvania ) 70 km South to
Baltimore ( Maryland )
Washington D.C. ( District of Columbia )
Philadelphia ( Pennsylvania )
NYC ( New York )
all by Amtrak.
NYC,Washington D.C.,Philadelphia,Baltimore,Flemington,Strasburg ( Amish county ),Sugar Creek, Durbin w górach Appalachy, New Hope ...