Zdjęcie zastępcze ©Olneo.pl
Thorung La Pass 5416 m. No garlic!
Album: | Nepal |
Dodano: | 18/11/2018 |
Odsłon: | 2523 |
Polubienia: | Pokaż |
Komentarze: | 1 |
Drogie Panie, Drodzy Panowie, Szanowni Państwo. Oto jest wyczyn: pierwsze polskie zimowe przejście przez Przełęcz Thorung La bez użycia czosnku! No garlic.
Pojechałem sam. Nikt nie chciał mi towarzyszyć, bo wszyscy stwierdzili, że to za daleko od domu i nie zdążą przed nocą z powrotem. Z założenia wczasy miały być aktywne. I takie były. Grafik napięty i czas mocno ograniczony.
W Besisahar spotkałem się z Bharatem, który był moim przewodnikiem, duchem opiekunem i ...skutecznym hamulcem. Hamował moje zapędy, by iść więcej, dalej, wyżej. I bardzo dobrze, bo pewnie dostałbym wysokogórskiej zadyszki, co mogłoby w końcowej fazie doprowadzić do stanu letalnego. Nie mylić z lewitacją.
Manang - 3540 m. Piąty dzień maszerownia. Już dość wysoko. Tu miał być dzień przerwy i przestój aklimatyzacyjny. Mimo drobnego napieprzania bańki stwierdziłem, że nic mi nie dolega i możemy iść dalej, a ten jeden zapasowy dzień wykorzystam na popas w Pokharze.
Yak Kharka - 4018 m. Nocleg i nadal nic mi nie dolega. A chyba powinno, bom człek z nizin przecie.
Thorung Phedi (Base Camp) - 4450 m. W nocy w pokoju schroniskowym temperatura spada poniżej -5C. Śpię dobrze. Nawet bardzo dobrze. Nie najgorszy śpiwór zdaje egzamin. W nocy budzę się tylko raz, bo ...dzwoni telefon. Wychylam się ze śpiwora, biorę telefon do ręki, patrzę: Krzysztof dzwoni. Dzwoni i dzwoni. Nie daje za wygraną. Nie odbieram połączenia, bo mój roaming nie działa i nie ma tu zasięgu. Odkładam telefon i wsuwam się do śpiwora. Zasypiam.
Po powrocie zadzwonię do Krzycha i zapytam, czy próbował ostatnio skontaktować się ze mną telefonicznie. Odpowie, że nie. Czyżby miał być to efekt braku aklimatyzacji?
W Thorung Phedi spotykamy innych trekkerów, którzy kolejnego dnia pójdą na przełęcz. Wychodzą wcześnie, o 4:00, o 5:00. My wyruszamy chwilę przed szóstą. Na przełęczy i tak będziemy jednymi z pierwszych.
High Camp - 4850 m. Krótki postój i próba napicia się wody z butelki. Zamarznięta.
Idę przed siebie. Idę pod górę. Jest dość stromo. Oddechy co raz krótsze, co raz szybsze. Serducho wali i domaga się co kilkanaście metrów przerwy w marszu. Wymijam pewnego starszego Australijczyka. Nasze spojrzenia spotykają się i czytamy w nich: żyjesz jeszcze?
Nieco dalej, na ziemi siedzi Chinka. Ta w żółtej kurtce. Pytam, czy wszystko w porzo. Przytakuje i zaciąga się papierosem. Potrzebowała widocznie chwili wytchnienia i głębszego oddechu.
Thorung La - 5416 m.
Om mani padme hum. Kolorowo. Wietrznie. Cel osiągnięty.
Na przełęcz po kolei i pojedynczo docierają wszyscy uczestnicy wspinaczki. Wszyscy umęczeni, wypompowani ale radośni i zadowoleni, że doszli, ze pokonali, że... to już koniec mordęgi. Uściski dłoni, objęcia, pocałunki, gratulacje, łzy nawet.
Po krótkim odpoczynku można schodzić do Muktinath (3800). Nawet należy, gdyż w każdej chwili może zacząć wiać potężnie i zdmuchnie nas. Choć wysokość będzie maleć, ciśnienie atmosferyczne wzrastać, to pewnie nikt nie przypuszcza, że marsz ten będzie równie wyczerpujący, co wejście.
Przy zejściu spotykamy Nepalczyka. Wraca przez przełęcz do High Camp. Zapomniał dokumentów... Za bardzo zadowolony z tego faktu nie jest. Rekord jednak będzie: trzy razy w ciągu jednego dnia na Thorung La!
Z Muktinath już niemal widać tajemniczą krainę Mustangu. Ale to następnym razem... Następnym razem Shiva ciągnie mnie też do Everest Base Camp.
To ile ma być tych następnych razów?
------
*Czosnek - Poza znaną własciwością, polegającą na odstraszaniu wampirów (amerykańscy naukowcy udowodnili, że wampiry w Himalajach nie występują), czosnek ma właściwości przeciwzakrzepowe podobne do aspiryny – znacząco zmniejsza lepkość krwi. Działa także na śródbłonek naczyniowy, powodując rozkurcz naczyń krwionośnych. Zmniejsza ciśnienie krwi. Regularne spożywanie czosnku poprawia elastyczność ścian naczyń krwionośnych, dzięki czemu usprawnia się przepływ krwi , co niezwykle przydatne jest w czasie przebywania na dużych wysokościach, które w Himalajach do rzadkości nie należą.
5 znaczących powodów by jednak nie jechać w Himalaje.
1. Może zaatakować cię yeti.
2. Będziesz śmierdział czosnkiem.
3. W ogóle będziesz śmierdział, bo o ciepłą wodę w czasie wielodniowych wędrówek jest ciężko.
4. Wydasz mnóstwo kasy.
5. A najgorsze jest to, że będziesz chciał tam wracać. Chyba, że zaatakuje cię yeti.
Komentarze:
30/08/2020