Powiedzenie „miejska dżungla” wydaje mi się bardzo trafne. Wiele osób lekceważy przygotowanie do podróży po mieście popełniając czasami kardynalne błędy. Zwiedzanie miasta, obojętnie jakiego, to sztuka decyzji i wyboru. To tutaj popis swoim umiejętnościom mogą dać urodzeni planiści, ale również i te osoby, którym gra nutka fantazji.
Miasta mają to do siebie, że albo człowiek zakochuje się nich od pierwszych chwil, albo zaczyna je od pierwszego momentu nienawidzić. Ta druga opcja wynika bardzo często z braku zrozumienia miasta. Jak odnaleźć się w „miejskiej dżungli”? Na miasto trzeba znaleźć pewien sposób. W zależności od czasu jaki możemy poświęcić na zwiedzanie trzeba jasno ustalić priorytety. Czy oglądam „klasykę” czy szukam „awangardy”? W prosty sposób można pokazać o co chodzi na przykładzie Wenecji. To jedno z najliczniej odwiedzanych miast w Europie. Przy odrobinie pecha można zobaczyć jedynie tłum ludzi i plecy kogoś kroczącego w potoku ludzi przed nami. Najistotniejsze jest dobre dobranie pory na odwiedziny w danym mieście. Od maja do września Wenecja przeżywa istny najazd turystów. Czy to całkowicie ją przekreśla? Nie! Trzeba zastosować kilka trików. Oczywiście najprościej jest wybrać się tu w innym czasie i jeśli nic nas nie zmusza to będzie najlepszy punkt wyjścia. Czasami jednak życie pisze takie scenariusze, że inaczej się nie da – mamy więc dwa dni w Wenecji w sierpniu. Paskudny czas – niemal całe Włochy mają urlop, reszta świata też ciągnie jak szalona skuszona włoskim słońcem. Jak się w takiej sytuacji uratować?
Chwila namysłu i wczucie się w tłum będą potrzebne. Kilka odpowiedzi na proste pytania – kiedy będzie tłum, kiedy większość ludzi ruszy w miasto, co będą chcieli zobaczyć, którędy pójdą, o której zgłodnieją… Trzeba przez chwilę poczuć magię tłumu. Wiadomo, że Włosi lubią długo spać, krótko celebrują śniadania, ale za to wieczorem lubią posiedzieć w knajpie do późna.
Wenecja jak każde inne miasto na świecie żyje swoim życiem. Dzień zaczyna się tu dużo wcześniej. Ktoś przecież musi przygotować śniadanie dla gości hotelowych. To oznacza, że cała machina komunikacyjna rusza jeszcze przed świtem. Zamiast włóczyć się wieczorem po zatłoczonych uliczkach może lepiej wstać wcześnie rano i zobaczyć Plac Świętego Marka na którym nie ma żywego ducha? Bardzo proste! Zwiedzanie miast często wymaga poświęceń, ale taka przebiegłość jest po prostu konieczna. Chcąc dostać się na wyspę Burano można też popłynąć pierwszym rejsem i wracając podziwiać przepełnione tramwaje wodne. Z moich obserwacji wnioskuję (niezależnie od miejsca), że największy ruch panuje wszędzie pomiędzy 10.00 a 15.00. To moment kiedy goście hotelowi wychodzą po śniadaniu i przez 5 godzin oddają się zwiedzaniu miasta. Później rozchodzą się w poszukiwaniu obiadu, albo szukają wytchnienia przed wieczorem. Podsumowując – odpowiednia pora dnia to klucz do sukcesu.
Kolejną kluczową sprawą jest kwestia „sposobu” na miasto. Wspomniałem o „klasyce” czyli zazwyczaj jest to zbiór miejsc znanych z pocztówek i folderów reklamowych. W Wenecji, Rzymie czy Londynie istnieje jednak wiele alternatywnych tras i miejsc, które można odwiedzić i w ten sposób uciec przed tłumem. W Wenecji sprawę utrudniają kanały i brak mostów, ale już samo chodzenie po tych krętych uliczkach z dala od tłumu ludzi może być ciekawe. Te trasy układa się często tematycznie albo można samemu wybrać interesujący nas zakres. Ostatnio zafascynowany różnymi miejscami, które posłużyły za plan filmowy w Wenecji spędziłem weekend na poszukiwaniu tych miejsc i porównywaniu tego co widać na filmie, a co w rzeczywistości. W Berlinie jakiś czas temu szukałem śladów po Murze Berlińskim, ale nie tych znanych – ukrytych w bocznych dzielnicach gdzie zobaczyć można dom bez okien czy trasę najdłuższego przekopu pod murem. Każde miasto ma swoje smaczki. Można skorzystać z gotowych tras znalezionych w internecie, albo samemu zaprojektować trasę dla siebie. Poprzednim razem chodziłem po Wenecji szukając starych zakładów fotograficznych – niezwykła przygoda i dopiero powrót na Piazza San Marco przypomniał mi gdzie jestem. Przez cały dzień poruszałem się jakby w innym świecie – bez turystów i hałasu.
Na każde miasto trzeba znaleźć jakiś sposób. Zamiast wybierać popularne muzeum może warto zajrzeć do mniej znanego na uboczu. Zamiast cisnąć się w tłumie ludzi w południe może lepiej wtedy uciąć sobie drzemkę albo poczytać książkę na plaży. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Na każdy tłok można znaleźć sposób i odczarować złe wspomnienia. Miasta z natury są przecież trudne do zwiedzania i potrafią męczyć. Warto zrobić więc wszystko, żeby sobie ten trud złagodzić – wystarczy przewidywalność na każdym kroku i odrobina przebiegłości.