Zdjęcie zastępcze ©Olneo.pl
DELHI - JAIPUR - FATEHPUR SIKRI - AGRA - GWALIOR - ORCHHA - KHAJURAHO - VARANASI - KALKUTA.
Album: | Indie |
Dodano: | 07/12/2016 |
Odsłon: | 3065 |
Komentarze: | 0 |
Wspaniała przygoda zrealizowana z osobą poznaną dzięki olneo.
Bród, smród i ubóstwo na ulicach indyjskich miast może być zaskoczeniem dla tych, którzy się tego nie spodziewali. Dla mnie nie był, a na sytuacje ekstremalne miałam niezawodny plan patrzenia w górę, ku wspaniałym XIX- wiecznym gmachom, wieżom, kolonialnym fasadom lub podziwianie pięknych, niezwykle kolorowych strojów induskich kobiet. Kontrasty społeczne w Indiach są gigantyczne, ale kraj jest gigantyczny, więc wszystko odczuwa się kilkadziesiąt razy mocniej. Częsty widok, to np. ekskluzywny butik i 5*hotel a tuż obok stosy śmieci, srająca krowa, dzikie psy i śpiący na ulicy żebracy (niejednokrotnie rozmawiający przez telefony komórkowe :) ). Te kontrasty są trudne do opisania, zdefiniowania i zrozumienia, ale uważam, że będąc tu zaledwie 2 tygodnie nie mam prawa ich oceniać.
Czasem czułam się dziwnie... podczas zwiedzania szczególnie atrakcyjnych świątyń często byłam bardzo grzecznie zaczepiana przez dobrze ubranego Indusa. Chodziło o to, bym pozwoliła zrobić sobie zdjęcie ( ja w charakterze atrakcji turystycznej :) ) w otoczeniu członków jego rodziny. Byłam bardzo zaskoczona, ale wkrótce i dla mnie stało się to przyjemnością i okazją do zrobienia fajnych zdjęć. Jednak do dziś zastanawia mnie fakt, czy to rzeczywiście taka osobliwość (biały człowiek) i to wcale nie na głębokiej prowincji indyjskiej, ale w miastach? No ale skoro mieszka tu 1,5 mld ludzi, to możliwość zrobienia sobie zdjęcia z białym turystą musi być jednak czymś niecodziennym.
Swastyka - w naszym kręgu kulturowym kojarzy się jednoznacznie negatywnie. Hindusi umieszczają ją niemalże wszędzie - nad wejściami do domów, w sklepach, na samochodach, rikszach i skuterach - znak ten zawsze towarzyszy Ganeszy, wesołemu bóstwo o wyglądzie grubaska z głową słonia. Dla całego świata buddyjskiego i hinduistycznego swastyka jest starodawnym symbolem szczęścia i pomyślności - w tym finansowej; znakiem niektórych bóstw i ozdobą świątyń. Buddyjska swastyka ma ramiona odwrócone w lewą stronę, natomiast hinduistyczna w prawą, tak jak znany nam wszystkim faszystowski symbol. Czy dla nas, Europejczyków, może być coś dziwniejszego? Tutaj, jednak, są to symbole mające zapewnić pomyślność i dobrobyt, a nasze skojarzenia są Hindusom zupełnie obce.
Waranasi to miasto Jeszcze bardziej chaotyczne i brudne niż inne, ale również bardziej kolorowe i fascynujące. Ganges, przepływający przez Waranasi, uważany jest przez wyznawców hinduizmu za świętą rzekę. Do miasta przybywają pielgrzymi, aby dokonać rytualnych ablucji w rzece, rodziny, po to by skremować swoich zmarłych oraz starzy i chorzy, którzy pragną tu umrzeć. Śmierć w Waranasi ma zagwarantować koniec procesu reinkarnacji. Obserwacja czynionych tutaj rytuałów powoduje uczucie całkowitego odrealnienia i przeniesienia w czasie.
Do rzeki prowadzą schodki zwane ghatami. W burej wodzie ludzie dokonują rytualnych ablucji. Obok znajduje się część schodów (podestów) gdzie odbywają się kremacje. Rytuał ten robi szczególne wrażenie. Na stopniach układane są stosy. Im większy stos, im bliżej świętej rzeki, tym bogatsza rodzina – sprzedażą drewna na wagę, całunów i nanizanych na nitkę kwiatów zajmują się okoliczne sklepiki. Najcenniejsze jest drewno sandałowe. Zanim dojdzie do kremacji, kasta niedotykalnych przygotowuje zwłoki, a następnie owinięte w całun i barwne szaty oraz obsypane kwiatami znosi na noszach do rzeki. Ciało zostaje zanurzone w świętej wodzie i dopiero po tym rytuale, zwłoki w całunie, ale już bez kolorowych szat, zostają złożone na stosie. Po podpaleniu go świętym ogniem wokół gromadzi się rodzina - kilku mężczyzn (kobiety nie uczestniczą w kremacjach), nie widać oznak rozpaczy, bo dla Hindusów śmierć jest uwolnieniem z doczesnych cierpień i szansą na lepsze wcielenie. Równocześnie na różnych poziomach schodów odbywa się kilka innych kremacji, jedne stosy się dopalają, inne dopiero się układa. Wszędzie widać unoszący się dym, wokół walają się resztki kwiatów i całunów, czasem przemknie bezpański pies. Po spaleniu popiół i niedopalone resztki trafiają do Gangesu. Obok tego wszystkiego toczy się normalne życie.
Ten wpis, to tylko maleńka część moich wspomnień z maleńkiej podróży po niewielkiej części gigantycznych Indii. 2 tygodnie to dla mnie stanowczo za mało, czuję niedosyt i chętnie spędziłambym tam więcej czasu.
Wszystkie słynne (oklepane) miejsca robią duże wrażenie. Szalenie ciekawa jest obserwacja "życia ulicy".