Zdjęcie zastępcze ©Olneo.pl
Listopadowy weekend w Mediolanie
Album: | Włochy |
Dodano: | 22/11/2014 |
Odsłon: | 4810 |
Komentarze: | 0 |
Pomysł spędzenia listopadowego weekendu w sercu Lombardii wydał mi się o niebo ciekawszy, niż możliwość spędzenia go w domowym zaciszu. Oczywiście brałem pod uwagę, że aura może już nie zachęcać do spacerów, ale przecież nie ulepiono mnie z karmelu. A że udało mi się znaleźć lot do Bergamo za kwotę niższą niż przejazd koleją ze Śląska do Warszawy, nie zastanawiałem się ani chwili.
Na miejscu okazało się, że nad Milano przeszła właśnie nawałnica. Świadczyły o tym powyrzucane do każdego napotkanego śmietnika parasole. Pięknie. A kiedy w hotelu zobaczyłem reportera lokalnych wiadomości brodzącego po kolana w wodzie...
Niedzielny poranek powitał mnie promieniami słońca wpadającymi do pokoju przez okno. Czyli jednak zapowiadało się zwiedzanie. Najpierw spacerem z dworca Garibaldi na plac Duomo, potem katedra, galeria Vittorio Emanuele, La Scalla, zamek Sforzów i Łuk Pokoju. A wieczorem włóczęga wąskimi uliczkami za La Scallą, włoskie wino i przysmaki.
Kiedy pada deszcz można zwiedzać Mediolan przez okna tramwajów. I po prostu wysiadać co jakiś czas. Warto wiedzieć, że całodniowy bądź dwudniowy bilet na metro, pozwala również na bezpłatne podróżowanie tramwajami i autousami. I jeszcze, że wyjazd poza wyznaczone strefy (np. do Centrum Targowego w Rho) zmusza do zakupu innego biletu. W poniedziałek muzea są w większości zamknięte. Można zatem oglądać kościoły, wejść na stadion San Siro czy na hipodrom.
Ostatni dzień przeznaczyłem na zwiedzanie oddalonego o ok. 50 km Bergamo. Można pojechać tam busem, ale polecam włoskie koleje. Może jest wolniej, ale i nieco wygodniej. Bagaż da się zostawić w znajdującej się naprzeciwko dworca przechowalni. Cztery euro to sporo, ale spacer po mieście z walizką - nawet podręczną - może okazać się bardziej uciążliwy.
W Bergamo trafiłem na... jarmark świąteczny. Do Świąt było jeszcze grubo ponad miesiąc, ale jak wiadomo, handel rządzi się swoimi prawami. Polecam precle, kozi ser, salami i wyroby rękodzieła. Mając to wszystko śmiało można udać się na zwiedzanie zabytków. Przewodnik nie jest konieczny, z daleka widać co piękniejsze budynki oraz wzgórze z najstarszą częścią miasta. Warto pokusić się o wjazd na górę kolejką podobną do tej na Gubałówkę. I o takie zaplanowanie spaceru, by zachod słońca oglądać z zachodnich murów.
Podróż z dworca autobusowego na lotnisko trwa mniej więcej dwadzieścia minut. Dojeżdża tam miejski autobus. Naprzeciwko lotniska znajduje się duże centrum handlowe. Da się w nim zrobić ostatnie zakupy przed odlotem.
I coś jeszcze. W Mediolanie chciałem nabyć kartę miejską, tzw. Milano-pass. Ułatwia ona życie. Niestety, mimo że odsyłano mnie w wiele miejsc, ta sztuka mi się nie udała. Nie dało się również zakupić karty przez internet.
Południowy odpoczynek w okolicy zamku Sforzów, zachód słońca na dachu katedry, słodkie pieczone kasztany. Włoskie salami w Bergamo, wjazd kolejką szynowo-linową na stare miasto, zachód słońca za seminarium.