Zdjęcie zastępcze ©Olneo.pl

Piotr Petersen

Blog podróżnika


Tam i z powrotem, czyli podróż do Casablanki

Album: Maroko
Dodano: 31/10/2014
Odsłon: 3716
Komentarze: 5



Nie mam pojęcia skąd wziął się pomysł wyjazdu do Maroka. Ale pamiętam, że od samego początku było jasne - celem będzie Casablanca. Może przez film o tym samym tytule...? A potem wszystko zaczęło się samo układać, jakby wcześniej zostało przez kogoś w szczegółach zaplanowane.
Najpierw lot do Malagi via Dortmund i dwa dni pobytu w tym mieście. Jeden wykorzystany na odpoczynek i plażowanie, drugi na zwiedzanie. Wieczór obowiązkowo w jednej z kafejek na oglądaniu mistrzostw świata w piłce kopanej. Mecz USA : Belgia. Przy jednym stoliku grupa kibiców ze Stanów, przy drugim Belgowie, ja miedzy nimi, a kibicowanie wspólne. Można? Można.
Do Algeciras dotarłem autobusem. Powinienem był wybrać wcześniejszy kurs, bo gdzieś doczytałem, że aby się zaokrętować na prom, należy dotrzeć do portu z godzinnym wyprzedzeniem. Wystarczyło pół godziny. Na forach wyczytałem również, że najlepiej będzie zakupić bilet na prom przez Internet, żeby nie zabrakło. Okazało się, że na miejscu nie byłoby z tym żadnego kłopotu. Z promu korzystało bowiem nie więcej niż koło pięćdziesięciu osób.
Tanger nie zrobił na mnie oszałamiającego wrażenia. Ot, portowe miasto. Jednak na pewno warto posnuć się wąskimi uliczkami medyny, zobaczyć port i to, co pozostało ze starej fortecy. A jeśli ktoś nie przepada za spacerami, może udać się na szeroką, piaszczystą plażę. Też będzie zadowolony. I jeszcze słowo o hotelu. Wybrałem hotel Chellach. Może niezbyt komfortowy, ale jak się okazało, bardzo klimatyczny. Taki jak z filmów z Indianą Jonesem.
Moje wyobrażenia Casablanki okazały się odmienne od rzeczywistości. Nie było w nich super nowoczesnych tramwajów, przeogromnego meczetu ani wieżowców w centrum, ale nie mogę powiedzieć, że się zawiodłem. Zapach orientalnych przypraw, naturalnych kosmetyków zapadł w pamięci na zawsze. Jako że właśnie trwał ramadan, po zmierzchu mieszkańcy zamieniali miasto w jedną wielką jadłodajnię. Przy stolikach, w kątach podcieni, na ławeczkach rozkładali wiktuały, parzyli wściekle słodką miętową herbatę i rozkoszowali się tym wszystkim. Nie wiem dlaczego nie kupiłem reklamówki pomarańczy sprzedawanych prostu z wozu ciągniętego przez osiołka, jak u nas ziemniaki.
Samodzielne podróżowanie ma tę zaletę, że można pojechać gdzie oczy poniosą. A zatem Marrakesz i podróż przez pustynię. No dobrze, pustynia tylko przez okna pociągu, ale zawsze to jednak pustynia. Ale za to można pogadać z towarzyszami podróży. O kraju, o polityce, o religii. I o tym, że Marrakesz jest do obrzydliwości czerwonawy za sprawą wszechobecnej ochry. I że warto pójść odpocząć do królewskich ogrodów. I do opery. I kupić olejek arganowy. I złoto, które jest w miarę tanie. I zrobić sweetfocie na wielbłądzie…
Na koniec zostawiłem Rabat, a wraz z nim spoglądanie w przestrzeń oceanu, podziwianie gigantycznych kamiennych puzzli przy plaży, nocne życie oraz wędkowanie. Wystarczy mieć tylko odpowiednio dużo czasu na to wszystko. Bo zostaną jeszcze do zobaczenia nowoczesne centrum miasta i historyczne wzgórze z królewskim mauzoleum.
Po ośmiu dniach afrykańskiej wędrówki wróciłem drogą morską do Hiszpanii, gdzie spędziłem jeszcze dwa cudowne wieczory w Sewilli rozkoszując swoje kubki smakowe owocami morza i winem, słuchając ulicznych gitarzystów, oglądając pokazy flamenco, spacerując do pęcherzy na stopach i chłonąc piękno tego miasta. Jeszcze tu wrócę. Na pewno.


Podsumowanie:

Muzeum starych samochodów w Maladze, targowisko w Tangerze, meczet w Casablance, bociany w Marrakeszu, pustynię o zmroku, molo w Rabat i Sewillę - w calości...




Komentarze:

23/05/2024

Piotr:

A przepraszam, gdzie w Maroku pasażerska linia kolejowa przecina pustynię?

16/10/2015

hapy:

hej, świetnie piszesz... A czy planujesz jakieś kolejne podróże i relacje? czekam z niecierliwością

16/10/2015

hapy:


20/11/2014

Piotr:

Byłem na początku lipca. W miejscowościach nadmorskich temperatura była znośna - jakieś 25-30 st. C. W Marakeszu i Sewilli zdecydowanie cieplej, w ciągu dnia nawet do 43 st. Byłem zimą w Tel-Avivie. Temperatura wahała sie miedzy 15 a 23 st. C. Ale to było w styczniu...

12/11/2014

Hawi:

W jakim miesiącu byłeś? Ja w grudniu lecę ,zastanawiam się jak się ubrać :)

Album podróżnika

Anna

Dodano albumów: 4
2017-06-26 15:22:41
Album podróżnika

Iryd

Dodano albumów: 3
2017-06-11 20:25:41
Album podróżnika

CreezY

Dodano albumów: 8
2018-10-22 11:43:08
Album podróżnika

Leszek

Dodano albumów: 8
2022-11-09 17:04:32
Ta strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki mechanizmu przechowywania lub dostępu cookie w Twojej przeglądarce.