- Mogę tylko zapytać? – licząc na moje przyzwolenie szykował się już do ataku na okienko kasowe. Tułów ugięty, prawy bark przygotowany do blokady, prawa ręka powoli zdążająca w kierunku parapetu, by tułów podeprzeć, gdy będzie pytał. Chciał tylko zapytać o bilet na pociąg do Lwowa na 26 sierpnia. Nie było biletów na 26. Wiedziałem o tym. Nie było też biletów na każdy inny dzień sierpnia. Nie było biletów na pociągi, które już odjechały, nie było na te, które dopiero odjadą. Wszystko wykupione, porezerwowane.
- Przykro mi, nie da rady. Nie ma biletów do Lwowa – odparłem. Wyprostował się zdumiony. Patrzył mi w oczy. Na licu rysował się delikatny uśmieszek. Był zaskoczony moją reakcją, ale też szybką i kompetentną odpowiedzią.
- Tylko zapytam – powtórzył.
- Nie – byłem nieugięty. Dokładniej: już trochę pochylony. Prawa noga zrobiła krok do przodu, głowę pochyliłem jeszcze bardziej, jeszcze niżej, by pani kasjerka w okienku mogła mnie lepiej słyszeć:
- Poproszę bilet do Lwowa. Na 26 sierpnia.
Zza okienka dobiegały dźwięki klawiszy zgrabnie wciskanych delikatnymi paluszkami pani kasjerki. Preparowała mój bilet powrotny. Bilet z datą wyjazdu 26 sierpnia. A on? On stał i wbijał we mnie przenikliwe spojrzenie. Pionowa blizna przy prawym oku zmieniła położenie i wydawało się, że sięga teraz ucha. Skóra na policzkach rozciągnęła się. Pociągnęła za sobą wargi, zza których wychynęły zęby. Śmiał się. Odpowiedziałem uśmiechem.
- Muszę jechać tym pociągiem. Nie mam innego wyjścia – czułem się w obowiązku wyjaśnić zaistniałą sytuację.
- Po piwku? – zbity z tropu, w pierwszym ułamku sekundy nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi. Najpierw chce kupować bilet, potem piwo. Na dworcu? W kasie? W drugim ułamku sekundy zarysowały się wszelkie możliwe scenariusze, gdy tylko przytaknę. Widziałem już siebie okradzionego, bez pieniędzy, aparatu fotograficznego. Widziałem już siebie pobitego i leżącego gdzieś na zatęchłym podwórzu obleśnej kamienicy. Widziałem siebie składającego zeznania oficerowi dyżurnemu w pobliskim komisariacie i mozolnie tłumaczącego, co tu robię i dlaczego bez żadnych dokumentów. Widziałem siebie przywiązanego do krzesła, torturowanego i wykrzykującego na mnie mundurowego: „Gadaj! Po coś tu przyjechał?!” Widziałem siebie pakowanego w czarny foliowy worek i nieśpiesznie wywożonego z podwórza owej niesympatycznej kamienicy. Za co to wszystko? Przecież chciałem kupić jedynie bilet powrotny na pociąg i wrócić do domu…
- Po piwku – przytaknąłem.
- Spokojnie. Tylko po piwku – Sergiej uśmiechał się. Musiał chyba wraz ze mną oglądać te scenariusze – Fajny gość z ciebie, to i chętnie cię poznam, pogadamy sobie. Chodź. Ja stawiam.
Poszliśmy. Wyszliśmy z budynku dworca. Przeszliśmy przez ulicę. Skręciliśmy. Jeszcze raz skręciliśmy.
- Już niedaleko. Znam tu fajne miejsce. Chodź. – Po drugiej stronie ulicy był sklep spożywczy, do którego kierowaliśmy się. No ładnie! Zaczyna dziać się jeden ze scenariuszy. Kupimy piwo w sklepie, wypijemy gdzieś na zatęchłym podwórzu obleśnej kamienicy. I stanie się. Do domu nie wrócę już nigdy. Moje szczątki sczezną na obczyźnie. A przecież dopiero tu przyjechałem.
Weszliśmy do sklepu. Panował półmrok. Okna były duże, to i wewnątrz powinno być jasno…

C.D.N. może.



Na fotkach:

1. Lenin zawsze i wszędzie żywy. I wita nas przy wyjściu z dworca kolejowego.
Mnie przywitał nie dość skutecznie, bo spostrzegłem go, gdy już minęliśmy się. I na dodatek w czasie którejś już tam wizyty na półwyspie.

2. W barach, restauracjach i jadłodajniach symferopolskich do każdych dwóch butelek wody mineralnej podają …małego pieska!

3 i 4. Płow i szaszłyk. Można, a nawet należy spróbować. Można w Symferopolu, można gdzie indziej, ale trzeba. Najlepiej, by mięsem była baranina.

5. Jeśli chcesz sam przygotować danie mięsne, to zaopatrzyć możesz się u rzeźnika ulicznego. Ten na foto akurat odpędzał muchy. Przed klientami.

6. Nie moja to wina, że wina krymskie w placówkach handlu detalicznego rozlewają.

7. Słynnych czterech pancernych każdy zna. Czołg jaki jest, każdy wie. Ten, ustawiony przy symferopolskiej cerkwi jest szczególny: w niewłaściwej kolejności wymalowano na nim cyferki!

8. W Symferopolu niebo jest niebieskie, autobusy miejskie biało-niebieskie (ten żółty, to podmiejski). Symferopol… Od zawsze „coś” nie grało mi w tej nazwie. Wiedziałem, że „coś” tu jest nie tak. Jeszcze przed przyjazdem na Krym odkrycia dokonała Ania z Krakowa. Gdy byliśmy już na miejscu, wszystko stało się jasne i oczywiste. To jest S M E R F O P O L !!

Komentarze:

10/12/2013

Eℓ✩Comandante:

Zdecydowanie odradzam czarny worek, to byłoby za szybko, akcja powinna rozwijać się powoli, jest dobry wstęp, a dalej powinno być rozwinięcie... :)

09/12/2013

Tomek:

Kiedy część II? hhmm… napisać muszę. Czynnikiem sprawczym powstania kolejnych części może być publika domagająca się tychże. A może od razu zapakować bohatera w czarny worek i nie będzie trzeba pisać ciągu dalszego? :)

09/12/2013

Eℓ✩Comandante:

Teraz nie zasne, napięcie sięgneło zenitu... kiedy cz. II ???

Album podróżnika

Slawomir

Dodano albumów: 4
2019-03-10 12:19:23
Album podróżnika

Lukasz

Dodano albumów: 1
2020-05-11 21:06:42
Album podróżnika

Adam Mike

Dodano albumów: 60
2021-02-23 20:44:22
Album podróżnika

Krzysztof Lach

Dodano albumów: 15
2020-05-12 01:32:18
Ta strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki mechanizmu przechowywania lub dostępu cookie w Twojej przeglądarce.