6 lat temu spędziłem 2 miesiące w okolicach Toronto na kursie j. angielskiego w Kanadzie. Przy okazji nieco (nie za dużo ale okolice na pewno) pozwiedzałem i chciałbym się podzielić kilkoma przemyśleniami na temat tego kraju.
Do Toronto przyleciałem na początku lipca i wyleciałem pod koniec sierpnia. Pogoda przeważnie była ładna, było ciepło (co mnie nieco zdziwiło, bo zawsze uważałem Kanadę jak pewno Włosi i Hiszpanie Polskę, czy Skandynawię) za kraj, gdzie zawsze jest zimno, a latem „ciepło” równa się nie trzeba zakładać kurtki – bardzo się pomyliłem. Naprawdę było cieplutko, trzeba było włączać klimę często itd.
Co mnie uderzyło już na początku? Na pewno TRAWA! To absolutny ewenement. Niektórzy mówią, że Kanadyjczykom Bóg dał 11 przykazanie: regularne koszenie trawników. WSZĘDZIE! Dosłownie wszędzie: na wsiach, w miastach, przy autostradach, na pozornych bezludziach, przy lasach. WSZĘDZIE trawa sięga maksimum na wysokość kostki. Owszem z jednej strony to specjalny rodzaj trawy, która nie urośnie do gigantycznych rozmiarów ale faktem jest, że Kanadyjczycy pod względem przystrzygania trawy mają bzika.
Kolejna rzecz, która uderza w tym drugim co do wielkości kraju na świecie to PRZESTRZEŃ! Ogrom przestrzeni. Parkingi na tyle szerokie, żeby ich równie szerokie pick upy mogli zaparkować i na oścież otworzyć sobie drzwi po obu stronach. Dla nich samochody takie jak smart czy nasz poczciwy maluszek wydają się jakby były jakimiś zabawkami :)
Co jeszcze? Jedzenie! Fast foody. Myślałem że nasz Big Mac to już jest sporo, a tam? To co najwyżej może być jako przystawka: double big mac, double cheeseburger, triple burgery, po 5 hamburgerów w bułkach, do tego koniecznie ogromny kubeł coca coli. Pyszne chicken fingers koniecznie z plum sosem. Jedzenie jest hmm niezdrowe choć smaczne :) ze względu na to, iż jest to kraj wielu emigrantów, można znaleźć tu sporo obcych kuchni (nawet bardzo oryginalną - mongolską!). Co można policzyć na plus? Bardzo tanie ubrania (dla lubiących shoping to prawdziwy raj na ziemi) paliwo, jedzenie. Co zdziwiło? Brak alkoholi w hipermarketach! Po alkohol trzeba jechać do specjalnych sklepów, gdzie tylko w nich można zakupić używki wyskokowe. Co jeszcze zdziwiło? Niemal całkowity brak chodników! Tu się nie chodzi, nie spaceruje, nie jeździ na rowerze – tu się jeździ samochodem (oczywiście z automatyczną skrzynią biegów). Kanada to bardzo pokojowy kraj, ludzie bardzo życzliwi, otwarci, pomocni, serdeczni.
A co do „atrakcji turystycznych” – no tutaj niestety ale dużego wyboru nie ma. Raz znajomy zawiózł mnie na „zabytkowy” most (miał ok. 150 lat :p) jak ktoś oglądał film: „Co się wydarzyło w Madison County” no to tak ten most mniej więcej wyglądał. Pod względem architektonicznym niestety Kanada nie ma się czym poszczycić. To młody kraj i antyków tu na pewno nie znajdziemy. Pod tym względem z pewnością (o wiele więcej niż rejony Toronto) ma do zaoferowania francuska część Kanady i ogólnie wszystko to, co na wschód od Toronto, czyli: Ottawa, Montreal i Quebec. Nie byłem ale widziałem u znajomych na zdjęciach, że pod względem natury fantastycznie z kolei wygląda daleki zachód Kanady – Vancouver i okolice. Śliczne góry, czyściutkie jeziora itd.
Co zwiedzić w samym Toronto? Na pewno wysokie CN Tower, gdzie koniecznie trzeba stanąć na przeszklonej podłodze kilkaset metrów nad ziemią – robi wrażenie :) można też pójść na mecz baseballu (straszna nuda :p) do Toronto Blue Jays. Dopóki na własne oczy nie zobaczyłem, to w życiu bym nie powiedział, że to tak statyczna, wolna i nudna gra. Praktycznie jak gość trafił baseballem w piłeczkę (co rzadko się udawało :p) to podnosiła się wrzawa i tłum szalał, a tak to co 20 minut przerwy na hot dogi i coca colę :) Gdyby nie loża vipowska w której było pyszne jedzonko, to bym zasnął, natomiast mimo wszystko poleciłbym, żeby choć raz w życiu coś takiego przeżyć. Co jeszcze z atrakcji? Przepłynięcie statkiem po Jeziorze Ontario i… to chyba by było na tyle. Koło Kanady jest sympatyczny park rozrywki – Canada’s Wonderland. Na pewno warto zwiedzić, pojeździć na rollercoasterach. Kto był w Wiedniu, Mirabilandii, czy innych tego typu parkach to na pewno Canada’s Wonderland nie zrobi na nim wrażenia ale zrelaksować się można na pewno :)
Absolutny numer jeden, cel wielu wycieczek, najpopularniejsze miejsce Kanady – wodospad Niagara. Śliczny błękit wody, ogromna siła wody powodująca, że samochody jadące ok. 100 metrów od wodospadu muszą włączać wycieraczki od charakterystycznej „mgiełki” stworzonej przez „rozjuszony” wodospad. Podpłynięcie statkiem pod Niagarę w gorące dni jak najbardziej pozytywne :)
Okolice Toronto jak dla mnie to na pewno miejsce warte zwiedzenia (zwłaszcza CN Tower i słynny wodospad Niagara). Na pewno sama natura w pewnym stopniu rekompensuje brak zabytków architektonicznych. Mimo wszystko (o ile ktoś nie zamierza zwiedzać francuskiej części Kanady) jest to kraj na maks. Tydzień zwiedzania (chyba że ktoś jest ogromnym miłośnikiem przyrody, kocha wiewiórki, skunksy i chipmunki, których tu nie brakuje).
Najlepiej gdyby to był przystanek w zwiedzaniu wschodniego wybrzeża USA. Np. wyjazd: NY, Chicago + Kanada. Wówczas jak najbardziej polecam. Ewentualnie: Toronto, Niagara, shopping i francuska część Kanady. Takie jest moje zdanie. Na pewno Kanada ma sporo do zaoferowania w okresie letnim i nie jest to ekstremalnie zimny kraj w tych 2 miesiącach (lipiec-sierpień) wprost przeciwnie pogoda wówczas powinna w zupełności zadowolić rodaków!