Zdjęcie zastępcze ©Olneo.pl
1 osoba, 1 maszyna, 2 miłości, 5 krajów, 2500 km
Album: | Chorwacja |
Dodano: | 24/05/2015 |
Odsłon: | 3380 |
Komentarze: | 0 |
Toronto, Niagara i okolice
1 osoba, 1 maszyna, 2 miłości, 5 krajów, 2500 km
Objazdowka po Hiszpanii
Trip po Azji cz. 1 Tajlandia + Malezja
Trip po Azji cz.2 INDIE
Sardynia 2016
Objazdówka po Portugalii 2016
Objazdówka po Sycylii 2016
Weekend na Malcie
Średniowieczny Manhattan i darmowe całoroczne termy? Tylko w TOSKANII
Kopenhaga czyli bliskie spotkanie z rowerami
Rumunia termy i krótka objazdówka
Szczerze odradzam! :(
Moja przygoda z Meksykiem
Łotwa, Estonia, Litwa
1 osoba, 1 maszyna, 2 miłości, 5 krajów, 2500 km
Gdy mówiłem znajomym, że zamierzam się wybrać z Polski do Włoch przez: Słowację, Węgry, Chorwację i Słowenię. Sam i to na motocyklu, to wszyscy kiwali głową i stwierdzali krótko: „świr” :) Ale nie takie rzeczy w życiu się przerabiało :p nie zastanawiałem się długo (owszem spakowanie się do 1 kufra zajęło nieco czasu) i wyruszyłem spod Częstochowy w kierunku Krakowa do znajomego, gdzie też zamierzałem spędzić pierwszą noc. Po drodze… „niespodzianka” – zerwana linka od hamulca tylnego (zdjęcie nr 1). Cóż poradzić? Jakoś na przednim dojechałem do Krakowa, dorwałem serwis. Panowie zrobili wyjątek, potraktowali mnie bardzo dobrze, przy okazji nasmarowali i naciągnęli łańcuch, wymienili klocki z tyłu. Straciłem dobre 4 godziny ale cóż to jest? Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo. Wyruszyłem w dalszą drogę na tzw. „trójstyk” (miejscowość Jaworzynka, gdzie stykają się 3 państwa: Polska, Czechy i Słowacja), gdzie też mieszka moja kochana Siostrzyczka. Szybki obiad, kawa i… dalsza podróż na Słowację w okolice Bratysławy. Po drodze chmury burzowe, ryzyko potężnego deszczu, więc przyspieszam do magicznej granicy 230 km/h. Co ciekawe śmigam sobie lewym pasem (no bo kto normalny porusza się z prędkością powyżej 200 km/h?) i słyszę dziwny hałas. Zaglądam na prawy bok mojej „Suzi” nic nie widzę, nie ma dymu, nic nie śmierdzi ale coś ogromnie hałasuję. Chwilę później już wiedziałem co to było – moto (nie zauważyłem nawet dokładnie jaka, ale na pewno z silnikiem powyżej 1000cc) tylko śmignął koło mnie i pojechał dalej. Uff udało się przejechać i nawet kropelki deszczu na kombinezonie nie uświadczyłem. Natomiast jak wyglądał kask, to zamieściłem na zdjęciu (zdjęcie nr 2) :) nie wiem czy można by znaleźć 1 cm powierzchni wolnej od wszelkiego rodzaju muszek, komarów i innych owadów. Następnego dnia rano szybki „szałerek” kawka i dalsza podróż przez Gyor, następnie piękne i popularne głównie za komuny jezioro – Balaton. Pogoda piękna, po drodze sporo rodaków (również tych na jednośladach) i dalsza podróż aż do granicy z Chorwacją. Krótki postój i jazda aż do pierwszego postoju na Chorwacji w samej stolicy – Zagrzebiu (zdjęcie 3). Widziałem już sporo stolic również tych europejskich i Zagrzeb szczególnie mnie nie zachwycił – ot taka tranzytowa stolica, dobra miejscówka na chwilę wytchnienia w drodze nad Adriatyk. Kolejny dzień wczesnym rankiem wyprawa w kierunku słynnych i absolutnie rewelacyjnych Jezior Plitvickich (zdjęcie 4,5,6).
Tu szybka zmiana ciuszków, ściągnąłem kombinezon i założyłem krótkie spodenki i koszulkę (temperatura ok. 32 stopnie wówczas była). Widziałem też zdjęcia z innych pór roku i na wszystkich ten rejon Chorwacji wyglądał absolutnie fantastycznie! Kolor wody: szmaragdowy, błękitny, po prostu niesamowicie oryginalny i zachwycający! Dość drogi bilet, całkiem długi spacer po kilku jeziorach różnej wielkości, pełno turystów, Azjatów z milionem aparatów fotograficznych, iphonów, i różnych aj i smart w rękach. Wszędzie dość ciasno, więc kolejka przesuwała się wolno. I dobrze (bo można było dłużej podziwiać piękno jezior) i źle, bo wszystko się nieco przeciągało w czasie. Dalej krótka przerwa na loda, picie, kanapkę i rejs statkiem. Następnie dalej pieszo powrót do miejsca, gdzie cała wędrówka się zaczęła – w skrócie ślicznie ale jak na człowieka, który zrobił trasę z Zagrzebia, a w perspektywie miał dojazd na wyspę Pag (kolejne 170 km jazdy) hmm dosyć męczące – mimo wszystko było warto! Trasa z Jezior Plitvickich w kierunku wyspy Pag naprawdę śliczna (między lasami, górami i dolinami [zdjęcie 7, 8]). Zastałem niesamowity widok zachodu słońca nad Adriatykiem. Kilka razy się zatrzymywałem i po prostu adorowałem widok. Późnym wieczorem zajechałem do Novalji (noszącej miano „chorwackiej Ibizy” – i chyba słusznie). Bardzo dużo młodych, pozytywnie zakręconych ludzi, imprezy (ale dla mnie jako singla niestety było to dość niewygodne ze względów czysto „logistycznych” :p). Tu całe 2 dni smażingu, plażingu i drinkingu. Bardzo czysta i ciepła woda – ogólnie naprawdę pozytywnie. Dalsza podróż z Novalji przez piękny Zadar (chwilka przerwy na szybkie zwiedzanie) w kierunku Splitu. Celowo wybrałem nie autostradę, a trasę przy samym Adriatyku i nie żałowałem – cudowne widoki. Po jednej stronie góry, po drugiej Morze (czyli miks idealny).
Sam Split (zdjęcia 9-11) bardzo pozytywnie mnie zachwycił – pozostałości po potężnym Imperium Rzymskim (pałac Dioklecjana), cała promenada, stare miasto – naprawdę jest to miasto, w którym warto zatrzymać się co najmniej na 2 dni. Trochę zwiedzania i znowu pływanie, smażing i plażing. Wyjechałem kilka kilometrów na południe od Splitu i… wszędzie, dosłownie WSZĘDZIE! Morze o kolorze absolutnie zachwycającym, błękitnym! Przeźroczysta, czysta woda aż po szyję widać wszystko na dnie. Rewelacyjne miejsca na nurkowanie, snorkeling, plażowanie (zdjęcie 12-14) ale i wszelkiego rodzaju sporty wodne, łódki, kajaczki, pontony itd.
Ze Splitu w drogę powrotną wyruszyłem autostradą przez Słowenię do Triestu. Miasto, które ongiś konkurowało z Wenecją – podobnie jak i Zagrzeb, tak samo i Trieste nie powala na kolana (może dlatego, że widziałem Wenecję i wiele innych włoskich miast) natomiast na pewno pewien klimat ma i na 1 dzień zwiedzania jak najbardziej może być. Dalszej trasy nie ma sensu opisywać. Dziękowałem tylko Bogu, że jechałem na motocyklu (zwłaszcza od zjechania z autostrady za Wenecją w kierunku Rawenny) bo spotkałem (i to bez przesady! Pierwszy korek na ok. 7 km, a drugi na ok. 3). Nie wiem kiedy kierowcy „w puszkach” zajechali na miejsce, ale mijając ich lewym pasem szczerze im współczułem :p Podróż naprawdę się udała. Cóż stwierdzić o Chorwacji? Przez Niemców, Włochów i Holendrów już nie jest konkurencyjna cenowo, za hotel zapłaciłem tyle samo, co w Italii. Chorwaci wykorzystują na maksa okres letni aby zarobić i utrzymać się potem przez pozostałe miesiące roku. Są ludźmi życzliwymi, otwartymi, sympatycznymi, a Chorwacja to śliczny kraj, który naprawdę ma sporo do zaoferowania (nie tylko w kwestii smażingu i plażingu, morza) zarówno pod względem samej przyrody, natury, jak i architektonicznym, kulturalnym.
1) Jeziora Plitvickie
2) Kilka miast: Zadar, Split, Dubrovnik (nie byłem ale widziałem zdjęcia od znajomych i oni sami bardzo polecali)
3) Niemal całe wybrzeże ze ślicznymi plażami i jeszcze śliczniejszą, cieplutką, krystalicznie czystą wodą
4) Dla imprezowiczów: Makarska i Novalja na wyspie Pag.